Swiety Ignacy, zanim zostal oficjalnie swietym Kosciola, chcial sie mierzyc ze znanym swietymi. Chcial byc lepszym od nich. Niejeden chlopak z podstawowki chcialby zagrac w kosza przeciwko Marcinowi Gortatowi. Zmierzyc sie z najlepszymi, to jest dopiero wyzwanie i nie wazne, ze nie mamy szans. Chociaz w przypadku swietosci, to mamy zawsze droge otwarta. Dzisiaj postanowilem sie zmierzyc ze Stanislawem Baranczakem w tlumaczeniu Szekspira. Z prawdziwym mistrzem, ktorego podziwiam. I paradoksalnie, ciesze sie bardzo, ze zobacze, jak wiele lat swietlnych mnie od Mistrza dzieli.
Najpierw oryginal Szekspira:
Sonnet 73
That time of
year thou mayst in me behold
When yellow
leaves, or none, or few, do hang
Upon those
boughs which shake against the cold,
Bare ruined
choirs where late the sweet birds sang.
In me thou
seest the twilight of such day
As after
sunset fadeth in the west,
Which by and
by black night doth take away,
Death’s
second self, that seals up all in rest.
In me thou
seest the glowing of such fire
That on the
ashes of his youth doth lie,
As the
deathbed whereon it must expire,
Consumed
with that which it was nourished by.
This thou
perceiv’st, which makes thy love more strong,
To love that
well which thou must leave ere long.
Tłumaczenia Stanisława
Barańczaka:
Ujrzysz we mnie tę porę roku, gdy zielone
Liście żółknę i rzednę, aż żadnego nie ma
Na drżącym z zimna drzewie, którego koronę
Wypełniał śpiew, lecz dzisiaj pusta jest i
niema.
We mnie ujrzysz ten schyłek dnia, gdy
resztka słońca
Gaśnie z wolna, sprawiając, że dzień od
zachodu
Pochłania krok po kroku ciemność
gęstniejąca,
Noc, ów sobowtór śmierci, kres trosk i
zawodu.
We mnie ujrzysz powolne ognia dogasanie,
Żar, który swoją młodość, grę płomieni
żwawą,
Obrócił w popiół — własne śmiertelne
posłanie,
Gdzie skona, tym strawiony, co było mu
strawą.
Ujrzysz — lecz
zaczniesz odtąd, zwykłym serca prawem,
Kochać goręcej to,
co stracić masz niebawem.
I ja:
Na porę roku, we mnie, zawieś swe
spojrzenie,
Pożółkłe liście, nic, a może, coś
powiewa
Wśród konarów, które zimne owłada
drżenie,
Tam wczoraj ptasie ćwierkanie, dziś
nikt nie śpiewa.
Zobacz we mnie zmęczony blask
gasnącego dnia,
Gdy noc go porywa w dal, tam gdzie
ziemi kraj,
Ramieniem ciemności go do siebie
przygarnia
Bliźniak śmierci, który każdemu
objawi raj.
Zobacz we mnie to wesołe ognia
żarzenie,
W popiele dawnej młodości się układa,
Na łożu śmierci po nim zostanie
wgłębienie,
Nadmiarem tlenu palacz uduszony pada.
Widząc to, niech miłość nowym
zakwitnie kwiatem,
Bo wiesz, że za chwilę, pożegnasz się
ze światem